29 października 2016 r. - Misyjne Camino
Relacja z pieszej pielgrzymki Drogą św. Jakuba Via Regia z Zimnej Wódki na Górę św. Anny:
Poranek jest chłodny, wieje wiatr, gdy zbieramy się pod kościółkiem Marii Magdaleny w Zimnej Wódce. Znacie już to miejsce, tutaj ostatnim raz ksiądz Grzegorz poświęcał nasze różańce, za pomocą gałązki, bo nie było pod ręką kropidła. Teraz jest październik, miesiąc modlitwy różańcowej i na ambonie zawisła wystawa różańców wykonanych przez dzieci, są tu tradycyjne różańce z koralików, z kolorowego papieru, ale też z błyszczących pomponików, makaronu i całkiem zwariowane jak te z pierożków ravioli. Nad ołtarzem wisi wizerunek Matki Bożej Różańcowej.
Mościmy się w ławkach, znów jest nas sporo, około 60 osób. Tym razem ksiądz Grzegorz powie o misjach i misjonarzach. W końcu to w ich intencji, będziemy dziś pielgrzymować. Są pośród nas bliscy osób, którzy pełnią swą misję daleko od domu. Po nabożeństwie Ania rozdaje nam kartki z opisem trasy. Jeszcze tylko wspólne pamiątkowe zdjęcie i możemy ruszać.
Idę z Markiem, rozmawiamy o innych drogach, gdzieś we Francji, Hiszpanii czy Portugalii, o wędrowaniu, które wietrzy nasze umysły i dusze, o tym ja Duch Święty może natchnąć nas świeżością i mocą, nowym, czystym spojrzeniem. To dobry temat na dziś, gdy wiar wieje z taką siłą, ze chłódprzenika do szpiku kości. Naciągamy czapki na uszy, ale gdy Karol dokumentuje pielgrzymkę
uśmiechamy się do aparatu.
Odpoczywamy w lesie, przy kapliczce „Boże Oko". Piękno tego miejsca upewnia o słuszności powołania tutaj rezerwatu przyrody. Rosnące tu buki mają ponad 150 lat. No, ale pod Bożym Okiem, można się spodziewać wszystkiego najpiękniejszego. 200 metrów dalej po wyjściu z lasu stajemy w na polance w jednej grupie, by wspólnie pomodlić się modlitwą Anioł Pański. Biją dzwony pobliskiego koscioła w Kluczu.
Idziemy dalej. Za nami zostały pola i pojedyncze domy. Wędrujemy między szpalerem wysokich, smukłych drzew, przywodzącym na myśl nawę średniowiecznej katedry. Przez korony jak przez witraż prześwieca słońce. Liście tańczą na wietrze jak płatki złota. Nagle przychodzi mi do głowy myśl, jak wspaniale byłoby wytarzać się w tych liściach i dzielę się tą myślą z innymi. A to otwiera worek z opowieściami, kto kiedy i gdzie w jakie zaspy powpadał, wskoczył albo został wrzucony. Śmiejemy się beztroskim śmiechem w tej pięknej liściastej nawie prowadzącej nas stromym podejściem wprost do Kościoła św. Anny.
Pod przewodnictwem księdza Grzegorza będziemy się tu modlić, a potem obejrzymy jeszcze film o misjach w Peru i obejrzymy wystawę misyjną. Słuchając słów płynących z telewizora, myślę, o tym, że to zadanie dla twardzieli, być gdzieś tak bardzo, bardzo daleko, w miejscu, gdzie żyje się trudno, bo często brak podstawowych środków do życia, co tu dużo mówić - brakuje po prostu jedzenia i ludzie umierają z głodu … Być tam i służyć Bogu, ludziom … misjonarze to dopiero super bohaterowie! Cóż tam przy nich Batman albo Spidermen! Posileni nie tylko na duchu, ale i ciele, wracamy do Zimnej Wódki autokarem. Zaraz się uściskamy na pożegnanie, ale już wiemy, że nie na długo. Bo 11 listopada szykuje się kolejne przejście, tym razem w intencji Ojczyzny. Zapraszamy Was, chodźcie z nami! A na koniec jeszcze jedna prośba:
Choć minął już tydzień misyjny, módlmy się za misjonarzy, aby Duch Święty obdarowywał ich swoimi darami, aby wszędzie gdzie się znajdują mogli być Bożymi rękami i inspiracją dla innych. I módlmy się za nas samych, bo wszyscy - jak powiedział na kazaniu Ksiądz Grzegorz - jesteśmy przez chrzest powołani do głoszenia Ewangelii, abyśmy czynili to właściwie, delikatnie i ze zrozumieniem Słowa.
Tekst: Magdalena Goik
...i kilka słów refleksji innej uczestniczki naszej pielgrzymki Ewy Hryckowian: